W
pewnej niewielkiej galilejskiej miejscowości, ponad dwa tysiące lat temu,
skromna, młoda, żydowska dziewczyna usłyszała niezwykłe słowa: „Szalom lach
Miriam, melead ha-chesed, Adonai imach, b’rucha at banaszim, u-waruch p’ri
bitnech Jeszua…”. Od tego czasu, do nazaretańskiej groty, gdzie słowa te padły,
przybywały miliony pielgrzymów, turystów i obieżyświatów. W modlitewnym
skupieniu i ciszy, każdy pielgrzym usiłował wyobrazić sobie tą niezwykłą scenę
zwiastowania. Jak to się zatem stało, że jeden dom Maryji znajduje się w
Nazarecie, a drugi 2230 km na północny wschód od Nazaretu i na dodatek, po
drugiej stronie basenu Morza Śródziemnego, a nad Adriatykiem? Jak to możliwe, że kamienie obydwu budowli, były
świadkiem wyżej wymienionych słów, które padły w jednym tylko miejscu? Jak to
się stało, że skromne domostwo, w którym żyła Matka Boga, uległo tak zadziwiającemu
podziałowi? Pytania te są tak trudne, że wydaje się, iż nie można znaleźć na
nie sensownej i logicznej odpowiedzi. Istnieje pewna legenda, która kwestię tę
wyjaśnia, lecz jest tak niewiarygodna, że sceptycy słuchając jej, uśmiechają
się pod nosem. Legenda ta mówi, iż to aniołowie na swych skrzydłach uniosły
część domostwa w czasach wojennego zagrożenia przed zniszczeniem i przeniosły
go w bezpieczne miejsce, do włoskiego regionu Marche… do Loreto. Rzecz stała
się trzy lata po wypędzeniu krzyżowców z Ziemi Świętej przez muzułmanów, a
aniołowie przenoszący Święty Dom z
Nazaretu, miały wykonać międzylądowanie w
Chorwacji. Od tamtego czasu Świętemu Domostwu w Loreto oddało hołd 55
papieży, a we wrześniu 2007 roku przybył tam Benedykt XVI. W 1852 roku, papież
Pius IX pisał: „Dom z Loreto, uświęcony boskimi tajemnicami, słynący z wielu
cudów (…) słusznie jest przedmiotem kultu wszystkich ludów i stanów”. Czyżby
papież wykazywał tymi słowami pobożność bez pokrycia? Bynajmniej, gdyż osiem
lat później zleca on rzymskiemu uczonemu prałatowi – Domenico Bartoliniemu
zbadanie tajemnicy. Bartolini bierze się ostro do pracy, pobiera próbki kamieni
i zaprawy, zarówno z budowli z Loreto jak i Nazaretu i przekazuje je do
dalszych analiz dla geologa, prof. Francesco Rattiego. Wynik badań jest
zaskakujący: kamienie i zaprawa, zarówno z Loreto jak i Nazaretu są identyczne!
Pomimo, że badania wskazują wyraźnie, że jest coś na rzeczy, to nawet
najbardziej ortodoksyjnym chrześcijanom trudno wyobrazić sobie, aby anioły przenosiły
domy drogą powietrzną, wykorzystując do tego celu swoje skrzydła. Uczeni,
którzy z natury są sceptykami, prowadzili konsekwentnie swoje badania. W latach
sześćdziesiątych XX wieku, archeolodzy dokonują kolejnego, przełomowego
odkrycia. Ustalono, że budowla w Loreto nie posiada fundamentu, lecz stoi
bezpośrednio na samym środku średniowiecznej ulicy. Ponadto odnaleziono
pomiędzy kamieniami kilka krzyży wykonanych z tkaniny, identycznych jakie
nosili krzyżowcy na swoich ubraniach. Owi średniowieczni rycerze mieli w
powszechnym zwyczaju, aby po wykonanej pomyślnie, powierzonej im misji, składać
jako wota dziękczynne, krzyże jakie nosili na własnej odzieży. Na podstawie
tychże dowodów i przesłanek można by wyciągnąć wniosek, że to ludzie przenieśli
Święty Dom. A skoro ludzie, to nie anioły, a skoro nie anioły, to z pewnością
nie na skrzydłach. Wydawało by się, że piękna, romantyczna i pobożna historia o
aniołach legła w gruzach. Nic jednak bardziej mylnego, gdyż niczym w
sensacyjnej opowieści, nastąpi wkrótce kolejny, przełomowy zwrot akcji.
Kolejnego rąbka tajemnicy o historii Domu z Loreto uchylą nam watykańskie
archiwa.
Zanim
zajmiemy się odkryciami w watykańskich archiwach, warto wyjaśnić jak wyglądały
skromne domostwa ludzkie bliskiego wschodu, szczególnie w miejscach takich jak
Nazaret, który położony jest w terenie górzystym. Otóż, ludzie w takich
miejscach wykorzystywali na mieszkania, liczne groty skalne, na zboczach gór.
Mieszkająca w takiej grocie rodzina, dobudowywała do szeroko otwartego wejścia
groty, kamienną lub ceglaną przybudówkę, przez co mieszkanie nie tylko się
powiększało, ale jednocześnie dawało osłonę przed chłodem i wiatrem. W miarę
jak rodzina się rozrastała, można było dobudowywać kolejne przybudówki.
Podobnie było z domem Matki Bożej. Pielgrzymi, którzy byli w Bazylice
Zwiastowania w Nazarecie, łatwo potwierdzą, że grota w świątyni jest szeroko odsłonięta
i wyraźnie brakuje tam takiej właśnie przybudówki, która mogła by stanowić
gotowy do zamieszkania dom. Może to właśnie ta brakująca przybudówka znajduje
się w Loreto? Spróbujemy znaleźć dowody dla tej hipotezy. Pierwsze dowody
znajdziemy w zapiskach pielgrzymów, którzy odwiedzali Nazaret i opisywali swoje
spostrzeżenia. O domu zabudowującym grotę pisał pielgrzym Arkulf w 670 r. a
także grecki mnich Jan Fokas odwiedzający kościół Zwiastowania w latach
1177-1185. A zatem do tego czasu dom Maryji stanowił jedną i niepodzielną
całość. W 1900 roku, archiwista papieski Giuseppe Lapponi odnajduje w tajnych
archiwach Watykanu tajemniczy dokument z XIII wieku. Wynika z niego, że rodzina
de Angelis (Angelis – łac. „anioły”) ratuje „święte kamienie” przed wojenną
pożogą. W 1263 roku, na Nazaret najeżdża Barbarys, sułtan z dynastii Mameluków,
który niszczy bazylikę krzyżowców, a chrześcijan zabija lub bierze do niewoli.
Dwadzieścia osiem lat później zostaje podbity ostatni bastion krzyżowców w
Akce. Jasnym staje się, że Ziemia Święta zostaje utracona. I tutaj na arenie
historii pojawia się Nicefor de Angelis, despota Epiru z zachodniego wybrzeża
Grecji, który wykorzystując swoje wpływy i kontakty dyplomatyczne odzyskuje w
bliżej nie znany nam sposób „święte kamienie” z domostwa Maryji z Nazaretu. Z
tajemniczego dokumentu wynika, że Nicefor ofiaruje swojej córce Tamarze,
wspaniały posag w dniu jej ślubu. W skład tego posagu, wchodzą między innymi
„święte kamienie zabrane z domu naszej umiłowanej Pani, Dziewicy i Matki
Bożej”. Faktycznie Tamara poślubiła w 1294r. Filipa z Tarentu, będącego synem
króla Neapolu. Podczas wykopalisk pod Świętym Domem w Loreto, odkryto monety
wasala Filipa, Gwidona II de la Roche. Ziemia, na której obecnie stoi
sanktuarium w Loreto, należała właśnie do Gwidona II. Matka Gwidona II, Helena
Angelina, była córką Jana Angelusa, księcia Neopatrii i brata despoty Epiru.
Tak oto relikwie pozostały w rodzinie – rodzinie Aniołów. W ten oto sposób
piękna legenda splotła się nierozerwalnie z piękną historią.
Nasz Umiłowany Pan Jezus
Chrystus nauczał, że wiara przenosi góry (Mt 17,20), a my wierzący w Słowo
Boga, wiemy bez najmniejszych wątpliwości, że na „skrzydłach wiary” można
przenosić też domy.
Bardzo dobry tekst. Bardzo ciekawa historia. Oby więcej takich Tomku
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuń