środa, 14 września 2016

Zakazany owoc - czy napewno jabłko?

Michał Anioł Buonarroti - Grzech pierworodny i wygnanie z raju - Kaplica Sykstyńska - Watykan


               Jaki owoc zjadła w raju nasza pramatka Ewa? Czy naprawdę było nim jabłko? A może inny owoc? Spróbujmy rozwikłać ten tajemniczy problem.
„Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią, a on zjadł. A wtedy otworzyły im się obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski” (Rdz 3, 6-7)
            Tyle na ten temat mówi nam przekład V wydania Biblii Tysiąclecia. Gdy sięgniemy do oryginalnego, hebrajskiego tekstu, to też nie znajdziemy tam niczego co wskazywałoby, jaki owoc zerwała Ewa z drzewa poznania dobra i zła. A zatem dlaczego w symbolice utrwalił się przez pokolenia obraz, wskazujący na to, że owocem z zakazanego drzewa było jabłko? I tutaj znowu moglibyśmy doszukiwać się winy u św. Hieronima, który dokonał pierwszego przekładu biblijnego, z języka hebrajskiego na łacinę. Św. Hieronim podczas przekładu, pozwolił sobie użyć łacińskiego słowa „malus” oznaczającego „jabłoń”, a nie „fructus” oznaczającego „owoc”. Trudno dziś ustalić, dlaczego tak zrobił, ale możemy się domyślić, że św. Hieronim celowo użył akurat takiego słowa.
            Spróbujmy pobawić się trochę translatorem tekstów, który dziś każdy chyba ma w swoim iphon’ie lub smartfonie. Ustawmy słownik łacińsko-polski i wpiszmy łacińskie słowo „malus” tłumacząc je na język polski. Otrzymamy przetłumaczone słowo „zły”. A teraz odwróćmy słownik na polsko-łaciński i wpiszmy słowo „jabłoń” chcąc przetłumaczyć je na łacinę. Otrzymamy słowo „malus”. Tak oto symbolika słowa malus staje się bardzo wymowna. Sam konkretny owoc, nie jest tu niczemu winien, bo przecież niewinne jabłko jest zarówno smaczne jak i bardzo zdrowe. Chodzi o to, że to zły namówił człowieka do złamania Bożego nakazu i skosztowania owocu, z drzewa, z którego nie powinien jeść. A szczegółowe doszukiwanie się, jaki dokładnie był to owoc, jest tylko konsekwencją grzechu – nigdy nie wyzwolimy się od ciągłego definiowania, co jest dobre, a co złe, gdzie jest prawda, a gdzie fałsz. A to prowadzi nas tak naprawdę do nieufania Bogu. I na tym właśnie polega pierworodny grzech człowieka – grzech nieufności.
            Wróćmy jednak do sedna tematu. W historii sztuki nie zawsze przedstawiano grzech pierworodny pod jabłonią. Miłośnicy malarstwa odwiedzający Kaplicę Sykstyńską w Watykanie, zauważają wyraźnie, że fresk Michała Anioła na sklepieniu świątyni przedstawia przedmiotową scenę pod drzewem innym niż jabłoń. Czy rozpoznajecie, jakie to drzewo? Po liściach widać wyraźnie, że drzewem tym jest figa. Dlaczego figa?
            Osobiście wydaje mi się, że Michał Anioł dociekał prawidłowo. Jeśli naszym prarodzicom, po zjedzeniu owocu otworzyły się oczy, zauważyli, że są nadzy i zaczęli osłaniać nagość swoją splatanymi gałązkami, to skąd by mieli figowe gałązki, gdyby stali pod jabłonią? Pytanie to pozostawiam jako otwarte, aby każdy z nas spróbował na nie odpowiedzieć sam. Chociaż, tak naprawdę nie owoc drzewa jest tutaj istotny, ale owoc czynu człowieka. Bo to przecież po owocach czynów poznajemy ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz